czwartek, 23 stycznia 2014

Ładnie przedstawiona historia miłosna, czyli "Bokura ga Ita"


Tytuł oryginalny: Bokura ga Ita
Tytuł alternatywny: We Were There
Gatunki: Romans, Dramat, Okruchy życia, Szkolne, Shoujo
Rok produkcji: 2006
Ilość odcinków: 26

Początek jest bardzo typowy: Takahashi Nanami zaczyna liceum, a co za tym idzie ma nadzieję zdobyć wiele nowych znajomości. Z koleżanką z ławki idzie jej raczej średnio, ale zaraz później znajduje wspólny język z dwiema innymi dziewczynami z jej klasy. Przedmiotem ich rozmowy staje się Yano Motoharu. Nanami dowiaduje się, że "podobno w ostatniej klasie gimnazjum zabujało się w nim dwie trzecie dziewcząt!". No niesamowite! Oczywiście nasza główna bohaterka jest szczęśliwa, że będzie chodziła do klasy z taką gwiazdą, ale nie jakoś szczególnie, bo dziewczę jest raczej ciche. I tak przychodzą wybory samorządu, przy okazji których Nanami wreszcie poznaje Yano. Niestety sposób, w jaki się poznają raczej nie należy do najmilszych, więc Takahashi wyrabia sobie nie najlepszą opinię o koledze. Mimo, iż początkowo zachowanie i charakter chłopaka mocno irytują Nanami, to po jakimś czasie, a jakże, zakochuje się w nim. Jednakże Motoharu jest prześladowany przez przeszłość, od której ciężko będzie mu się uwolnić.

Byłam przygotowana, że przynajmniej przez trzy czwarte odcinków będę oglądać wzdychanie do Yano, który z kolei będzie uroczy, ale obojętny i koniecznie będzie ratował biedną Takahashi z opresji. A na końcu wyznają sobie miłość i będą żyli długo i szczęśliwie. Koniec.
To co mnie zaskoczyło w tym anime, to tempo z jakim główna para zostaje, no cóż, parą. Nana bardzo szybko wyznaje chłopakowi miłość, jednak on nie daje jej jednoznacznej odpowiedzi. Po czym już wkrótce wyznaje jej miłość i zostają parą. W tym miejscu Bokura ga Ita się nie kończy, nawet pokuszę się o stwierdzenie, że się dopiero zaczyna. Ważnym elementem tego anime jest przeszłość oraz jej sposób oddziaływania na teraźniejszość. Szczęśliwe chwile, które już nie wrócą, bolesne wspomnienia oraz ciągle powracające pytanie "co by było gdyby...?". Bokura ga Ita jest często chwalone za realizm. Nie pozostaje mi nic innego, tylko się z tym zgodzić. Mało które anime z kategorii shoujo pokazuje, jak wygląda związek - nie jest pozbawiony wad. Często na drodze do szczęścia stają, może się wydawać, banały, a często jest to wspomniana przeze mnie przeszłość. Czy łatwo jest rozpocząć nowy związek, kiedy ciągle ma się w pamięci utraconą na zawsze miłość? Mimo dobrego zamysłu, uważam, że anime jest za długie. Tak gdzieś za połową te wszystkie problemy stały się już bardzo nużące i naciągane. Nudziłam się, a tak nie powinno być. Na plus zaliczę jeszcze końcówkę, która może i jest delikatnie przedramatyzowana, ale jest naprawdę ładna. Odrobinkę się zawiodłam, bo niektórzy zapowiadali, że konieczne będą chusteczki, a ja się nie wzruszyłam. Ale nie zrozumcie mnie źle, bo końcówka mi się podobała.

Co do głównej bohaterki, to mam mieszane uczucia. Pierwsze wrażenie: kolejna nieśmiała dziewoja z tępym wyrazem twarzy (ale to może akurat wina kreski). Potem nawet ją polubiłam, bo była taka zwyczajna - ani przesadnie strachliwa, ani odważna. Do tego, przy 12 odcinku naprawdę mnie zaskoczyła. No, ale potem... Potem miałam jej szczerze dosyć. Nanami denerwowała się o byle pierdoły, ryczała przy byle okazji i zachowywała się, jakby była najważniejsza na świecie. Czasami miała większe problemy z Naną (wytłumaczę to niżej) niż Yano. Ja wiem, że nikt nie jest idealny, ale po prostu nie potrafiłam zrozumieć jej zachowania. Z kolei na końcu znowu zachowywała się (w miarę) racjonalnie.
Yano był fajny. Trochę ciężko mi się bardziej wypowiedzieć na jego temat. Poznajemy go, jako takiego wyluzowanego chłopaka, trochę złośliwego, ale o nieodpartym uroku. No wiecie, "dwie trzecie dziewcząt", HELOŁ. Ale im dalej, tym Yano stawał się ciekawszą postacią.
I teraz Nana. Tak, wiem, że jedna już była. Na początku miałam nie wspominać o Yamamoto Nanie, ale stwierdziłam, że jednak to zrobię. Przed wydarzeniami z anime, Nana była dziewczyną Yano, ale pewnego dnia, wzburzona pod wpływem kłótni z nim, wsiadła do samochodu byłego chłopaka. Zdarzył się wypadek. Nana zginęła. Piszę to po to, żeby łatwiej Wam było zrozumieć sytuację Yano, który z jednej strony wciąż był wściekły na dziewczynę, że go zdradziła, a z drugiej strony nadal ją kochał i żałował, że się z nią pokłócił.
Najlepszy przyjaciel Motoharu, Takeuchi to chłopak o złotym sercu. Był zakochany w dziewczynie przyjaciela (no, nie powiem, oryginalnie), ale mimo, to nie chciał jej na siłę odbić, mimo, że miał ku temu kilka okazji. Przyjaźń Yano była dla niego najważniejsza. Zawsze był oparciem dla niego i Nanami. Bardzo sympatyczna postać. 
Była jeszcze Yamamoto Yuri, którą na początku polubiłam za jej oschły sposób bycia. Niestety później dowiedziałam się o niej więcej i irytowała mnie niemiłosiernie. Ktoś tam jeszcze był, jak na przykład koleżanki Takahashi, ale czy warto o nich wspominać? Raczej nie.

I wreszcie grafika. Najchętniej to napisałabym o niej już w pierwszym akapicie, ale kolejność musi być zachowana, nie? To najpierw kreska, która jest dość prosta, ale ładna. Doczepię się tylko do wyglądu Nanami, ponieważ miała tak wielkie oczy, że jej twarz czasami wyglądała po prostu tępo, jakby nieskalana żadnym myśleniem.  Ale w Bokura ga Ita było coś co mnie naprawdę przeraziło. Jeśli oglądaliście, to wiecie, co mam na myśli, ale jeśli nie, to wyobraźcie to sobie: oglądacie, wszystko ładnie, pięknie, postacie o czymś rozmawiają, zbliżenie na twarz Yano i nagle BAM! Zupełnie bez ostrzeżenia główny bohater traci jedno oko! Przerażające, prawda? Ale nie myślcie sobie, że to jednorazowa sytuacja, gdzie tam. Postacie notorycznie stają się cyklopami, nawet jeśli są łyse. A czasami twórców bardzo poniosło i wcale nie mają twarzy... Gdzieżbym śmiała zapomnieć o tłach. Nasze drogie tła, jeśli były, to były raczej niedopracowane. Natomiast dość często były po prostu zastąpione przez fruwające, kolorowe bąbelki. Mimo tego wszystkiego, bohaterowie nie chodzą ciągle w tych samych ciuchach, ale regularnie je zmieniają,  a Nanami często zmienia uczesanie. Nie powiem, zaskoczyło mnie to.
Muzycznie jest dobrze. Utwory towarzyszące to głównie spokojne ballady ładnie oddające nastrój odcinka. Przyjemnie się słuchało. Natomiast opening (Mi - Kimi Dake Wo) jakoś nie trafił do mnie. Słuchanie go, znudziło mi się już po kilku odcinkach.

I podsumowanie. Nie macie pojęcia, jak ciężko mi szło pisanie tej recenzji, a to chyba dlatego, że moje odczucia odnośnie Bokura ga Ita są trochę sprzeczne. Z jednej strony podobało mi się, z drugiej nudziło. Polubiłam bohaterów, ale trochę mnie wkurzali. Nie żałuję spędzonego czasu, ale nie obejrzę tego drugi raz (chyba, że za kilka lat). Chociaż możliwe, że zabiorę się za mangę, bo przedstawia dalsze losy bohaterów. Nie polecam tego anime fanom akcji ani komedii, bo umrą z nudów. Bokura ga Ita jest przede wszystkim dla miłośników romansu i spokojnych historii o życiu. Jeśli jesteście wrażliwcami, to na pewno Wam się spodoba.

6 komentarzy:

  1. No to tak z grubej rury - płakałam na tym anime. No, dobra... Wylałam litry łez! A szczególnie na końcówce, prawie nawet wzruszyłam się na końcówce mangi! Więc to o czymś świadczy, bo ja rzadko płaczę.
    Cała seria jest dopracowana i faktycznie bardzo realistyczna, tylko czasem trochę mnie nudziły niektóre sytuacje. I to znikające oko! Tak! To było straszne! >< Co do Nany (tej żyjącej) to jakoś tak z kolejnymi odcinkami zaczęła rozmiękać - a to mnie strasznie wkurzało! A Yano, nie wiem, jakoś zawsze wydawał mi się spoko. Inne postaci wręcz nienawidziłam, czułam do każdego straszną niechęć, że tak wtrącają się między naszą parkę. Ogólnie rzecz biorąc do anime też nie mam zamiaru za bardzo wracać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, a ja, która ryczę na prawie co drugim anime, nic. Zupełne zero łez! Coś jest ze mną bardzo nie tak...
      Tak jak napisałam w recenzji, moim zdaniem, to anime jest zwyczajnie za długie. Gdzieniegdzie wkradała się nuda. Masz rację, że rozmiękła. W ogóle jakoś wszystko strasznie przeżywała, a to było irytujące.

      Usuń
  2. Próbowałam kiedyś to obejrzeć, ale to raczej anime nie dla mnie, o ile są romanse, które całkiem mi się podobają i naprawdę je lubię tak do tej serii chyba nigdy się nie przekonam. >.<

    OdpowiedzUsuń
  3. Anime obejrzałam, a przynajmniej można tak powiedzieć... Nie obejrzałam ostatniego odcinka. Wszystkie 25 tak, 26 już nie... Nie wiem dlaczego tak zrobiłam, ale po prostu jakoś przestałam to oglądać, potem zapomniałam i dopiero później uświadomiłam sobie, że musiałam nie widzieć końcówki. Muszę to w końcu nadrobić XD Ciekawa recenzja :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż, grafika mnie zbyt nie przekonuje, mimo iż parę osób polecało mi to anime. Co do fabuły to... no cóż jakoś mnie nie ciągnie. Mimo wszystko może kiedyś spróbuje oglądnąć kilka odcinków C:

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakoś mnie tytuł nie zachwycił. Zawsze odwoluje sie do mojego ulubionego romansu "Toradora" bo ten własnie powalił mnie na kolana i płakałem jak kot :P

    P.S W wolnej chwili zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń