sobota, 18 stycznia 2014

O dziewczętach z katanami? Owszem, ale nie tylko... "Ga-Rei: Zero"


Tytuł oryginalny: Ga-Rei: Zero
Tytuł alternatywny: Garei
Gatunki: Dramat, Akcja, Nadprzyrodzone
Rok produkcji: 2008
Ilość odcinków: 12

I tak oto, po raz kolejny mamy do czynienia z istotami nie z tego świata. Z tą drobną różnicą, że tym razem nie są to urocze duchy licealistek, ale stwory, którym najbliżej chyba do zombie lub płonących dinozaurów (w zależności od Kategorii). Jak można się spodziewać zwykli ludzie nie są w stanie ich dostrzec, chyba, że z pomocą specjalnego sprzętu. Ale wiadomo, jak to jest - jeśli czegoś nie da się zobaczyć, to znaczy, że zaraz znajdzie się ktoś, kto to umie. Takich właśnie ludzi zrzeszają specjalne organizacje, dzięki którym Tokio jeszcze jako tako się trzyma. Ga-Rei: Zero zaczyna się właśnie od misji takiego oddziału.

Pierwszy odcinek kończy się dość niespodziewanie i muszę przyznać, że wywołał u mnie ciężki szok. Osobiście bardzo mi się to spodobało, gdyż lubię być zaskakiwana. Jednakże wiem, że ten odcinek (i następny) jest dość różnie odbierany, ponieważ zostajemy dosłownie wrzuceni w wir akcji, bez zupełnie żadnego wyjaśnienia. Ale chyba najgorszą rzeczą jaką można zrobić z Ga-Rei: Zero to zniechęcić się po tych początkowych odcinkach, naprawdę. Już w trzecim odcinku akcja zwalnia, kończy się zaskakiwanie widza na rzecz bardziej spokojnej opowieści (co wcale nie znaczy, że nie ma żadnej akcji). Bardzo spodobał mi się sposób prowadzenia fabuły- po dość niezrozumiałych wydarzeniach z drugiego odcinka, cofamy się w czasie, żeby poznać ich przyczyny.
Tak po prawdzie, bardzo trudno stwierdzić jednoznacznie, o czym jest to anime. No to może spróbuję: o przyjaźni... Już widzę wasze miny mówiące: "Ale banał!". Szczerze mówiąc, ja też bym tego nie kupiła. Jednakże muszę Was zapewnić, że ta przyjaźń (a może raczej siostrzana miłość) jest naprawdę pięknie przedstawiona i ta historia podbiła moje serce. Co dalej? No mamy tu sporo walk z różnymi stworami (i nie tylko), więc nie ma miejsca na nudę; czasami krew leje się wiadrami i kończyny latają w powietrzu oraz jest parę scen komediowych rozluźniających atmosferę. Jednak należy pamiętać, że Ga-Rei: Zero to przede wszystkim dramat i mimo, że zawiera w sobie nadprzyrodzone elementy, to ja odnalazłam w nim coś bardzo ludzkiego. Myślę, że to anime idealnie obrazuje w jaki sposób ludzie (nie) radzą sobie w trudnych sytuacjach. Co się z nimi dzieje, kiedy nagle wszystko co dla nich drogie, zostaje im odebrane? Jak zachowują się w obliczu ogromnej tragedii, która ich dotyka? Czy mają jakikolwiek wybór, kiedy ich przyszłość jest już z góry ustalona?
"Czy zabijesz kogoś, kogo kochasz, z miłości?"

Halooo, Kagura?
Przy pierwszym odcinku byłam święcie przekonana, że głównym bohaterem będzie chłopak, którego ukochana (?) została zabita. A tu zonk! Bo dopiero później poznajemy główne bohaterki. I w tym miejscu wyjaśniam, że nie mam siostry, więc nie mam pojęcia na ile ich relacje są realistyczne, ale ja to kupiłam.
No to zacznę od Isayamy Yomi - starszej siostry. Yomi jest przesympatyczną postacią i bardzo ją polubiłam podczas seansu. Co mogę o niej jeszcze napisać? Wzór do naśladowania (choć tylko do pewnego momentu), większość tego co osiągnęła, zdobyła własną ciężką pracą, a do tego zawsze wspierała Kagurę, zwłaszcza, kiedy ta zaczynała jako Egzorcystka.
Tsuchimiya Kagura, z całą moją sympatią do Yomi, chyba rozbłysła w tym anime najbardziej. Te wszystkie zmiany, które w niej zachodzą pod wpływem dramatycznych sytuacji i to, jak ze strachliwego, nieśmiałego dziewczęcia zmienia się w odważną, twardą i potrafiącą radzić sobie Egzorcystkę - po prostu cudo.
Wspomnę w tym miejscu jeszcze o Noriyukim, którego również polubiłam. Egzorcysta mający na swoje usługi małe, białe, puchate demony od razu zwrócił moją uwagę i byłam całym sercem za nim i Yomi. Mimo wszystko, Nori był raczej postacią dramatyczną. W przeciwieństwie do Kagury, on do końca nie był w stanie poradzić sobie z przemianą Yomi i te wszystkie problemy po prostu go przerosły. Na końcu było mi go okropnie szkoda.
Czy oznacza to,że w tym anime jest tak mało postaci? Ależ skąd. Niestety, jedną z jego wad jest to, że drugoplanowi bohaterowie nie zostali rozwinięci, a szkoda, bo z chęcią dowiedziałabym się o nich czegoś więcej. Zwłaszcza ubolewam nad głównym złym, o którym nie wiemy właściwie nic. Ale to akurat spowodowane jest tym, że anime powstało jako prolog do mangi i w mandze (mam nadzieję) poznamy lepiej jego motywy.

Poświęcę jeszcze osobny akapit na naprawdę irytujące rzeczy. Dobra, były to tylko pojedyncze sceny, ale żeby nie było, że nie ostrzegałam. Po pierwsze, oglądając na pewno zwrócicie uwagę na szefową, która jeździ na wózku. Podczas oglądania na pewno zwrócicie uwagę na pewien moment. Ten, kto wymyślił taką absurdalną scenę z tym właśnie wózkiem i tą właśnie szefową w roli głównej, powinien zrezygnować z pracy, nie żartuję. Kolejna zupełnie niepotrzebna scena, to ta z nagimi bohaterkami. I ja pytam: po co? No, po co musiałam to zobaczyć? Może jeszcze wspomnę, że miejscami postacie (zwłaszcza Yomi) były niezniszczalne. Ah, i jeszcze biegający prawie nago facet. Nie wiem, co to było i chyba nie chcę wiedzieć.

Strona wizualna jest zaletą tego anime. Osobiście bardzo podoba mi się kreska. Tła prezentują się przyzwoicie. Bardzo dobrze zostały przedstawione wszelkie walki. No i oczywiście niebieskie motyle, które mnie zwyczajnie urzekły. Jedyną rzeczą, która mnie kłuła w oczy był wygląd potworów. Wyglądają po prostu okropnie i to w złym sensie.

Już w pierwszym odcinku zachwyciłam się cudownie dobraną muzyką. Sceny akcji sporo zyskują, właśnie dzięki dynamicznej muzyce. Bardzo spodobał mi się opening (Minori Chikara - Paradise Lost). Myślę, że niezwykle pasuje do klimatu anime. Natomiast ending (Mizuhara Kaoru - Yume no Ashioto ga Kikoeru), jest bardziej spokojny i również uważam, że jest dobry, ale nie podobał mi się tak bardzo, jak opening.

Słowem podsumowania: gorąco polecam! Fabuła, bohaterowie, muzyka, grafika - to wszystko składa się na coś tak trudnego do opisania, jak klimat, który w tym anime jest niezwykły. Zwłaszcza wyjątkowe jest zakończenie, które, ze zdziwieniem stwierdziłam, przyjęłam bardzo spokojnie, kiedy nagle zdałam sobie sprawę z tego, że mam mokre policzki... Dobra, mam świadomość tego, że trochę przymknęłam oko na wady, jednocześnie zachwalając zalety, ale powiem Wam, że Ga-Rei: Zero wywołało na mnie ogromne wrażenie i nawet jeśli nie podbije Waszych serc, to na pewno czas poświęcony temu anime, nie będzie czasem zmarnowanym. Dobra akcja i śliczny dramat, czyli Ga-Rei: Zero. Jeszcze raz, zdecydowanie polecam.


6 komentarzy:

  1. Pierwsze słyszę o tym anime o.o A Twój opis, fabuła, no i ogólnie cała recenzja bardzo zachęcają! Więc dlaczego ja tego wcześniej nie widziałam...? Jestem sobą załamana! Koniecznie muszę to obejrzeć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie najbardziej boli mnie to, że tak mało osób słyszało o tym anime :( Nie pozostaję mi nic więcej, niż tylko mieć nadzieję, że się spodoba :)

      Usuń
  2. Mój grafik z anime jest przepchany naprawdę przepchany... I kiedy to obejrzeć, he? !!! Dodane do listy drobnym druczkiem... Oczywiście z barku miejsca... XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja Cię dobrze rozumiem. No kiedy mam to wszystko obejrzeć? I jeszcze zrecenzować?! Jeszcze by wypadało parę książek przeczytać, bo tylko stoją na półeczce i się kurzą... Na szczęście ferie się zaczęły i na pewno znajdę na wszystko czas :)

      Usuń
  3. Na pewno obejrzę z wielką chęcią po przeczytaniu tak dobrej recenzji :) Strasznie mnie frapuje ten wózek i szefowa XD I jeszcze ten nagi mężczyzna XD Jak się dowiem o co chodziło albo gdy wyszukam w tym głębszy sens to na pewno napiszę ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bosz, te sceny naprawdę ryją banię :D Zwłaszcza wózek - po prostu przerażające. Powodzenia w szukaniu sensu, koniecznie daj mi znać ;)

      Usuń