Tytuł oryginalny: Zero no Tsukaima ~Futatsuki no Kishi~
Tytuł alternatywny: Familiar of Zero: The Rider of the Twin Moons
Gatunki: Fantasy, Komedia, Romans, Przygodowe
Rok produkcji: 2007
Ilość odcinków: 12
! UWAGA ! MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY DOTYCZĄCE POPRZEDNIEGO SEZONU
Mamy przed sobą kontynuację Zero no Tsukaima, która rozpoczyna się w prawie dokładnie tym samym momencie, co zakończyła poprzednia część.
Saito nie wrócił do Japonii. Podczas jedynej szansy na powrót, chłopak bohatersko pomógł królestwu Tristein, które zostało najechane przez królestwo Albion. O dziwo, okazało się, że również w Zero Louise śpią jakieś ukryte zdolności i dziewczyna pokazała, że nie jest zupełnym beztalenciem jeśli chodzi o magię. Mimo odepchnięcia wrogów, wojna wydaje się nieunikniona. Aby wzmocnić władzę, szlachta decyduje się na koronację Księżniczki Henrietty. Jednak wrogowie nie czekają z założonymi rękami aż Królowa o złotym sercu wypowie im wojnę. Louise i Saito, którzy stali się niejako ochroniarzami Jej Wysokości, mają ręce pełne roboty, bowiem w samym Tristein roi się od zdrajców i szpiegów. A tym czasem rozkwitająca miłość tej dwójki przechodzi wzloty i upadki.
Myślę, że już po samym opisie (swoją drogą, pierwszy raz wyszedł taki krótki), można wywnioskować, że ten sezon jest odrobię poważniejszy od poprzedniego. Naturalnie, nadal mamy do czynienia z komedią, ale cieszy mnie, że twórcy pamiętali, że jednak wojna to wojna. Tak więc, są dylematy, bo Saito nie chce zabijać ludzi; są momenty rozpaczy, jak np. odcinek 2, związany z resztą z pewną śmiercią z poprzedniego sezonu; przepiękny odcinek 12, ale nic na ten temat nie powiem i pewna cudowna historia, która rozwijała się przez kilka odcinków, a która jest związana z nową postacią, Agnes. Jednakże wciąż mamy mnóstwo humoru i naprawdę przesłodkie sceny Saito i Louise. Wspomniałam o zakończeniu, cóż nie obraziłabym się, gdyby skończyło się tak jak się zapowiadało. To byłoby genialne zakończenie, no, ale jest, jak jest.
Nie zamierzam powtórnie opisywać tutaj bohaterów, jednakże muszę wspomnieć o kilku istotnych rzeczach. No to tak, uwielbiam Saito i Louise jako parę; są razem tacy uroczy, że aż brak mi słów. Tym bardziej nie mogę się pogodzić z paroma rzeczami. W poprzedniej recenzji oberwało się Louise, więc teraz oberwie się Saito. Jego zachowanie mogłoby być nawet zabawne, ale żeby nie mógł normalnie porozmawiać chociażby z Księżniczką to już trochę za wiele. Ja rozumiem, że męskie potrzeby, te sprawy, ale jak już jest w tym związku z Louise, to mógłby z łaski swej nie ślinić się do każdej biuściastej laski. Ostatnio wzięłam go w obronę, ale w drugiej serii, według mnie, zasłużył na wszystkie baty od swojej Pani.
No więc właśnie, Louise. I znowu, ja wiem, że elementy komediowe itp. itd. oraz, że powiedziałam, że Saito się należało, ale w dalszym ciągu bicie chłopaka nie śmieszyło mnie. Dodam jeszcze, że nazywanie go głupim/ zboczonym/ napalonym/ bezwstydnym / bezczelnym/ (wstaw inne wyzwisko) psem, stało się okropnie nudne i męczące.
Kolejną sprawą jest Siesta; no mogliby ją zabić czy co. Naprawdę, o ile jeszcze w pierwszym sezonie była w porządku, o tyle teraz nie mogłam wytrzymać, kiedy pojawiała się na ekranie. Cały czas powtarzała, że nie przegra z Louise i bezwstydnie wdzięczyła się do chłopaka, a na dodatek bezczelnie kłamała, byle tylko zdenerwować Louise, za co naturalnie obrywał Saito.
Kontynuacja delikatnie zepchnęła na dalszy plan takie postacie, jak Kirche, Tabitha i Guiche i wprowadziła nowe, np. wspomnianą wyżej Agnes, czy niesamowicie cudnego Giulio.
Więc zacznę od Agnes, Kapitana Rycerzy Imperium. Ta kobieta jest twarda, odważna i zdolna do poświęceń - idealna Pani Kapitan. Jednak jest ona o tyle ciekawa, że jej najważniejszym celem w życiu jest zemsta na ludziach, którzy przed laty napadli i spalili jej wioskę. A to doprowadzi ją do człowieka, który miał ogromny wpływ na jej życie. Jak sobie z tym poradzi? To trzeba zobaczyć.
Czy wspominałam ostatnio, że Guiche jest fajny? Zapomnijcie o nim i poznajcie Giulio, w przeciwieństwie do poprzednika on jest sprytny, silny i taki dostojny. Jest też niezwykle szarmancki i posiada przy tym tak niesamowity urok osobisty, że dziewczęta w Akademii padają mu do stóp. A należy jeszcze wspomnieć, że jest... księdzem! Zdecydowanie jedna z moich ulubionych postaci.
Pojawiają się jeszcze starsze siostry Louise, z czego jedna jest okropną jędzą, a druga jest tak kochana, że każdy marzy o takiej siostrze.
Graficznie? Chyba nic się nie zmieniło. Na plus można zaliczyć dobrze przedstawione walki.
Muzycznie jest lepiej. Muzyka w tle jest idealnie dopasowana. Niestety opening (ICHIKO - I Say Yes) znowu uważam za, co najwyżej średni. Niby przyjemnie się słucha, ale nie ma w sobie tego czegoś. Ending (Kugimiya Rie - Suki!? Kirai!? Suki!!!) jest przeuroczy. Nie ma rewelacji, ale jest słodko.
Podsumowanie!!! Tak naprawdę to nie wierzę, że ktoś komu podobało się Zero no Tsukaima, nie obejrzy Zero no Tsukaima ~Futatsuki no Kishi~. Automatycznie, jeśli ktoś nie lubi pierwszego sezonu, to nie obejrzy kontynuacji.
Osobiście uważam, że drugi sezon trzyma poziom i polecam go każdemu, komu podobał się pierwszy. Natomiast, jeśli nie oglądałeś poprzedniej serii i z jakiegoś powodu czytasz tę recenzję (spoilery Ci nie straszne), no to zdecydowanie radzę zacząć od Zero no Tsukaima.
Także tego, jeszcze dwa sezony.
Ja również uważam, że drugi sezon trzyma poziom, ba może nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że jest lepszy od serii pierwszej. W następnych częściach niestety poziom drastycznie spada i jak jeszcze 3 da się oglądać tak 4 była dla mnie jakąś profanacją tytułu i bardzo mi się nie podobała.
OdpowiedzUsuńO tak, masz całkowitą rację. Ja osobiście przy 3 miałam już szczerze dosyć, ale dobrnęłam do końca 4 i uważam to za naprawdę wielki sukces. Moim zdaniem 3 i 4 sezon po prostu psują opinię o całości i najlepiej ich nie oglądać.
UsuńHe, he... (czarny śmiech), To najpierw się zajmę pierwszym sezonem XD A skoro nie mogę za bardzo rozpisać się na temat tego posta, to powiem jedynie, że obrazek w tle jest cudny, a recenzja bardzo płynnie napisana, przez co ,,gładko" mi się czytało. ^^ Muzyczka tez taka miło nastrojowa, choć muszę przyznać, że wolę bardziej dynamiczne :)
OdpowiedzUsuńDruga część jest najlepsza!! <3 Chociaż Zero no Tsukaima lubię i w całości. :3 Kiedy to oglądałam byłam chora i mile mi się spędzało ten ogrom czasu, dlatego też może lubię tą serię. :P Ale, co jak co 3 sezonu mogłoby dla mnie nie być, a przynajmniej niektórych scen...
OdpowiedzUsuńCóż trochę z tym zeszło, ale wszystkie sezony za mną. Też uważam, że druga seria jest na dobrym poziomie ^^ Anime z humorem i dobre na stres xDD
OdpowiedzUsuń