sobota, 11 stycznia 2014

Druga część przygód tokijskiego nastolatka w świecie magii, czyli "Zero no Tsukaima ~Futatsuki no Kishi~"


Tytuł oryginalny: Zero no Tsukaima ~Futatsuki no Kishi~
Tytuł alternatywny: Familiar of Zero: The Rider of the Twin Moons
Gatunki: Fantasy, Komedia, Romans, Przygodowe
Rok produkcji: 2007
Ilość odcinków: 12


! UWAGA ! MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY DOTYCZĄCE POPRZEDNIEGO SEZONU

Mamy przed sobą kontynuację Zero no Tsukaima, która rozpoczyna się w prawie dokładnie tym samym momencie, co zakończyła poprzednia część.
Saito nie wrócił do Japonii. Podczas jedynej szansy na powrót, chłopak bohatersko pomógł królestwu Tristein, które zostało najechane przez królestwo Albion. O dziwo, okazało się, że również w Zero Louise śpią jakieś ukryte zdolności i dziewczyna pokazała, że nie jest zupełnym beztalenciem jeśli chodzi o magię. Mimo odepchnięcia wrogów, wojna wydaje się nieunikniona. Aby wzmocnić władzę, szlachta decyduje się na koronację Księżniczki Henrietty. Jednak wrogowie nie czekają z założonymi rękami aż Królowa o złotym sercu wypowie im wojnę. Louise i Saito, którzy stali się niejako ochroniarzami Jej Wysokości, mają ręce pełne roboty, bowiem w samym Tristein roi się od zdrajców i szpiegów. A tym czasem rozkwitająca miłość tej dwójki przechodzi wzloty i upadki.

Myślę, że już po samym opisie (swoją drogą, pierwszy raz wyszedł taki krótki), można wywnioskować, że ten sezon jest odrobię poważniejszy od poprzedniego. Naturalnie, nadal mamy do czynienia z komedią, ale cieszy mnie, że twórcy pamiętali, że jednak wojna to wojna. Tak więc, są dylematy, bo Saito nie chce zabijać ludzi; są momenty rozpaczy, jak np. odcinek 2, związany z resztą z pewną śmiercią z poprzedniego sezonu; przepiękny odcinek 12, ale nic na ten temat nie powiem i pewna cudowna historia, która rozwijała się przez kilka odcinków, a która jest związana z nową postacią, Agnes. Jednakże wciąż mamy mnóstwo humoru i naprawdę przesłodkie sceny Saito i Louise. Wspomniałam o zakończeniu, cóż nie obraziłabym się, gdyby skończyło się tak jak się zapowiadało. To byłoby genialne zakończenie, no, ale jest, jak jest.

Nie zamierzam powtórnie opisywać tutaj bohaterów, jednakże muszę wspomnieć o kilku istotnych rzeczach. No to tak, uwielbiam Saito i Louise jako parę; są razem tacy uroczy, że aż brak mi słów. Tym bardziej nie mogę się pogodzić z paroma rzeczami. W poprzedniej recenzji oberwało się Louise, więc teraz oberwie się Saito. Jego zachowanie mogłoby być nawet zabawne, ale żeby nie mógł normalnie porozmawiać chociażby z Księżniczką to już trochę za wiele. Ja rozumiem, że męskie potrzeby, te sprawy, ale jak już jest w tym związku z Louise, to mógłby z łaski swej nie ślinić się do każdej biuściastej laski. Ostatnio wzięłam go w obronę, ale w drugiej serii, według mnie, zasłużył na wszystkie baty od swojej Pani.
No więc właśnie, Louise. I znowu, ja wiem, że elementy komediowe itp. itd. oraz, że powiedziałam, że Saito się należało, ale w dalszym ciągu bicie chłopaka nie śmieszyło mnie. Dodam jeszcze, że nazywanie go głupim/ zboczonym/ napalonym/ bezwstydnym / bezczelnym/ (wstaw inne wyzwisko) psem, stało się okropnie nudne i męczące.
Kolejną sprawą jest Siesta; no mogliby ją zabić czy co. Naprawdę, o ile jeszcze w pierwszym sezonie była w porządku, o tyle teraz nie mogłam wytrzymać, kiedy pojawiała się na ekranie. Cały czas powtarzała, że nie przegra z Louise i bezwstydnie wdzięczyła się do chłopaka, a na dodatek bezczelnie kłamała, byle tylko zdenerwować Louise, za co naturalnie obrywał Saito.
Kontynuacja delikatnie zepchnęła na dalszy plan takie postacie, jak Kirche, Tabitha i Guiche i wprowadziła nowe, np. wspomnianą wyżej Agnes, czy niesamowicie cudnego Giulio.
Więc zacznę od Agnes, Kapitana Rycerzy Imperium. Ta kobieta jest twarda, odważna i zdolna do poświęceń - idealna Pani Kapitan. Jednak jest ona o tyle ciekawa, że jej najważniejszym celem w życiu jest zemsta na ludziach, którzy przed laty napadli i spalili jej wioskę. A to doprowadzi ją do człowieka, który miał ogromny wpływ na jej życie. Jak sobie z tym poradzi? To trzeba zobaczyć.
Czy wspominałam ostatnio, że Guiche jest fajny? Zapomnijcie o nim i poznajcie Giulio, w przeciwieństwie do poprzednika on jest sprytny, silny i taki dostojny. Jest też niezwykle szarmancki i posiada przy tym tak niesamowity urok osobisty, że dziewczęta w Akademii padają mu do stóp. A należy jeszcze wspomnieć, że jest... księdzem! Zdecydowanie jedna z moich ulubionych postaci.
Pojawiają się jeszcze starsze siostry Louise, z czego jedna jest okropną jędzą, a druga jest tak kochana, że każdy marzy o takiej siostrze.

Graficznie? Chyba nic się nie zmieniło. Na plus można zaliczyć dobrze przedstawione walki.
Muzycznie jest lepiej. Muzyka w tle jest idealnie dopasowana. Niestety opening (ICHIKO - I Say Yes) znowu uważam za, co najwyżej średni. Niby przyjemnie się słucha, ale nie ma w sobie tego czegoś. Ending (Kugimiya Rie - Suki!? Kirai!? Suki!!!) jest przeuroczy. Nie ma rewelacji, ale jest słodko.

Podsumowanie!!! Tak naprawdę to nie wierzę, że ktoś komu podobało się Zero no Tsukaima, nie obejrzy Zero no Tsukaima ~Futatsuki no Kishi~. Automatycznie, jeśli ktoś nie lubi pierwszego sezonu, to nie obejrzy kontynuacji.
Osobiście uważam, że drugi sezon trzyma poziom i polecam go każdemu, komu podobał się pierwszy. Natomiast, jeśli nie oglądałeś poprzedniej serii i z jakiegoś powodu czytasz tę recenzję (spoilery Ci nie straszne), no to zdecydowanie radzę zacząć od Zero no Tsukaima.
Także tego, jeszcze dwa sezony.

5 komentarzy:

  1. Ja również uważam, że drugi sezon trzyma poziom, ba może nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że jest lepszy od serii pierwszej. W następnych częściach niestety poziom drastycznie spada i jak jeszcze 3 da się oglądać tak 4 była dla mnie jakąś profanacją tytułu i bardzo mi się nie podobała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, masz całkowitą rację. Ja osobiście przy 3 miałam już szczerze dosyć, ale dobrnęłam do końca 4 i uważam to za naprawdę wielki sukces. Moim zdaniem 3 i 4 sezon po prostu psują opinię o całości i najlepiej ich nie oglądać.

      Usuń
  2. He, he... (czarny śmiech), To najpierw się zajmę pierwszym sezonem XD A skoro nie mogę za bardzo rozpisać się na temat tego posta, to powiem jedynie, że obrazek w tle jest cudny, a recenzja bardzo płynnie napisana, przez co ,,gładko" mi się czytało. ^^ Muzyczka tez taka miło nastrojowa, choć muszę przyznać, że wolę bardziej dynamiczne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Druga część jest najlepsza!! <3 Chociaż Zero no Tsukaima lubię i w całości. :3 Kiedy to oglądałam byłam chora i mile mi się spędzało ten ogrom czasu, dlatego też może lubię tą serię. :P Ale, co jak co 3 sezonu mogłoby dla mnie nie być, a przynajmniej niektórych scen...

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż trochę z tym zeszło, ale wszystkie sezony za mną. Też uważam, że druga seria jest na dobrym poziomie ^^ Anime z humorem i dobre na stres xDD

    OdpowiedzUsuń