Tytuł: Beast Master
Autor: Kyousuke Motomi
Wydawnictwo PL: Waneko
Rok wydania:
- oryginalne: 2006
- polskie: 2014
Ilość tomów: 2
Status: zakończone
Yuiko Kubozuka to, raczej pod każdym względem, zupełnie zwyczajna uczennica drugiej klasy liceum. Jej jedyną słabością jest ogromna miłość do zwierzaków. Kiedy tylko dziewczyna widzi kota/ psa/ ptaszka/ jakieś inne zwierzątko, szaleje z radości i ma ochotę mocno go wytulać. Niestety, obiekty miłości Yuiko otwarcie kpią sobie z jej uczucia. Tak jest i w przypadku, kiedy ściga kotka, który zachwycony jej miłością drapie ją po twarzy i, korzystając z chwili nieuwagi dziewczyny, ucieka na drzewo. Ale los się do dziewczyny uśmiecha i zsyła jej kotu wybawiciela w postaci człowieka o przerażającym spojrzeniu dzikiego zwierza. Chłopak ratuje kota i ucieka. No, ale jak się można spodziewać, nie jest to wcale ostatnie spotkanie tej dwójki, bo na drugi dzień okazuje się, że do klasy Yuiko dochodzi nowy uczeń... Leo Aoi na wstępie posyła całej klasie mordercze spojrzenia, co wcale nie pomaga mu w zdobyciu nowych kolegów. Podczas gdy pozostali uczniowie drżą z przerażenia przed dziko wyglądającym chłopakiem, Yuiko rozpoznaje w nim wybawiciela swojego kota i postanawia mu podziękować. Przy okazji odkrywa, że wygląd Leo jest bardzo mylący i tak naprawdę jest z niego bardzo miły chłopak. No i zwierzęta go wprost uwielbiają! Jednakże Leo skrywa pewną tajemnicę, która przeraża nawet jego samego...
Wiecie, Beast Master jest jedną z takich mang, które czyta się naprawdę dobrze. Zdecydowanie wciąga i nie daje się oderwać aż do samego końca, mimo, że historia sama w sobie nie jest szczególnie odkrywcza. Powiedziałabym nawet, że jest dość naiwna. Ale właśnie shoujo jest takim gatunkiem, który krzyczy czytelnikowi prosto w twarz: "Popatrz, jakie to przewidywalne i lekko głupiutkie, a jak bardzo ci się podoba!". Nie jestem w stanie do końca stwierdzić, z czego to wynika. Myślę, że Beast Master ma po prostu pewien urok, któremu bardzo ciężko się oprzeć. Manga jest urocza, ale nie w sposób, od którego można dostać mdłości i naprawdę zabawna, a nawet znajdą się momenty smutne czy "mrożące krew w żyłach".
Fabuła skupia się głównie na relacjach łączących Yuiko i Leo, które prezentują się ciekawie. Naszą dwójkę spotkają naprawdę niełatwe próby i przeciwności losu. Mimo to, nie uświadczymy tutaj jakichś głębokich intryg czy gwałtownych zwrotów akcji. No, w końcu to komedia romantyczna i w dodatku zaledwie dwutomowa. Ale właśnie długość tej mangi jest jej ogromnym plusem. Nie ukrywam, że chciałabym, żeby seria była trochę dłuższa, ale wynika to z tego, że tak miło mi się ją czytało. Po lekturze całości stwierdzam, że wszystko jest ładnie zamknięte - nie ma ani niedosytu i myśli, że coś tam się nie wyjaśniło, ani uczucia rozwleczenia.
Przejdźmy do bohaterów, których nie ma tu zbyt wielu. Nic dziwnego przy takiej długości, ale może lepiej, że skupiono się na głównej parce, zamiast wprowadzać tabuny postaci drugoplanowych.
Leo Aoi większą część swojego życia spędził w Afryce, dlatego bardzo przypomina zwierzaka nie tylko z wyglądu, ale również z zachowania. Nie oznacza to wcale, że chłopak na przykład warczy na ludzi, chociaż czasami zdarza mu się skakać po drzewach... Tak po prawdzie przypomina raczej słodkiego kociaka niż dziką bestię. A jak moje osobiste odczucia względem tej postaci? Przemiły, oddany, dość dziecinny i naprawdę czarujący chłopak po prostu podbił moje serce. Przy jego pierwszym uroczym uśmiechu ochrzciłam go słoneczkiem tej mangi. I tak zachowanie słoneczka sprawiało przyjemne ciepło na sercu, jak na przykład wtedy, gdy Leo bardzo pięknie wyznawał swoją miłość, czy bronił Yuiko; lub wywoływało szczery śmiech (mówię tutaj o zachwycie nad napojem gazowanym ;).
Taka postać jak Leo zasługuje na odpowiednią partnerkę. No cóż, Yuiko może nie jest jakąś wybitną bohaterką, ale da się lubić. Dziewczyna nie jest irytująca, przeraźliwie nieśmiała czy wiecznie oblewająca się rumieńcem. Można powiedzieć, że Yuiko jest po prostu normalna i to jest właśnie jej największa zaleta. Piękno tkwi w prostocie. Przy dziecinnym Leo, to właśnie Yuiko jest tą rozsądną. Ale jest jeden wyjątek... zwierzęta, dla których dziewczyna całkowicie traci głowę. Licealistka jest również bardzo uparta i odważna, czym zdecydowanie zaskarbiła sobie moją sympatię.
Pozostałe postacie stanowią raczej tło dla głównych bohaterów. Mimo to, jest to dość barwna grupka: Sasamoto, który wyłamuje się ze schematu miłego i uczynnego okularnika; Bosu - barczysty, łysy facet, zawsze w towarzystwie obstawy, a w sercu życzliwy i dobry; Toki - japońsko-amerykański Niemiec, opiekun Leo oraz pewien mężczyzna w czapce i okularach, ale nie chcę zanadto spoilerować, więc powiem tylko, że to bardzo fajna postać.
Oprawa graficzna jest w porządku. Kreska bardzo przypadła mi do gustu, zwłaszcza Leo jest świetnie narysowany. Często rysunek chłopaka jest uproszczony i właśnie to dodaje sporo uroku jego osobie. Co do teł... Czasami w ogóle znikają, a czasami są, ale raczej niedopracowane. Tymczasem mocnym punktem są przejrzyste sceny dynamiczne. A okładki? Tak średnio mi się podobają, ale nie da się dogodzić każdemu...
Ah, no i zapomniałabym wspomnieć o naszym, polskim wydaniu. Waneko wykonało kawał dobrej roboty. Nie wypatrzyłam żadnych błędów, a tłumaczenie jest po prostu genialne ("kotełek" oraz "tu macz low łil kil ju" zabiły mnie na miejscu).
Chyba łatwo wywnioskować, że jak najbardziej polecam. Beast Master przedstawia niezwykle ciepłą i uroczą historię, która mnie prawdziwie urzekła. "Połknęłam" ją w jeden wieczór i jestem przekonana, że Wam wcale nie zajmie więcej czasu. Naturalnie, nie jest to jakieś wybitne dzieło, ale zdecydowanie wyróżnia się na tle innych shoujo. Oczywiście zupełnie inna sprawa, jeśli ktoś za romansami szkolnymi zwyczajnie nie przepada... W każdym innym przypadku polecam tę odświeżającą mangę, można przy niej naprawdę miło spędzić czas. Banan na twarzy murowany!
Jestem prawie na świeżo z drugim tomikiem i muszę powiedzieć, że uwielbiam! Po cichu liczę na to aby Waneko wydało wszystkie mangi spod piórka pani Motomi. <3 I zgadzam się, że polskie wydanie jest również dobre. Jeszcze nie zawiodłam się na Waneko, więc oby mieli jak najwięcej dobrych tytułów! *liczy na KnB i Magi*. :3 *^*
OdpowiedzUsuńCo tu dużo mówić.. Ja też uwielbiam ^^ Będę musiała zapoznać się z innymi mangami tej autorki. Osobiście bardzo lubię Waneko i również życzę im jak najwięcej dobrych tytułów.
UsuńSłoneczko też przypadło mi do gustu XD Jedynym minusem tej mangi, a może raczej mang autorstwa Kyousuke Motomi jest to, że większość głównych postaci wygląda identycznie, przykładowo Leo jak dla mnie przypomina mi bardzo Akirę z Dengeki Daisy, a Yuiko trochę Teru...
OdpowiedzUsuńOgólnie rzecz biorąc bardzo sobie cenię kreskę, bo jest wręcz nieziemska - te podkreślanie pracy mięśni oraz zarysowania klat u mężczyzn *o* Jest na co popatrzeć! Fabuła Beast Mastera tak jak ujęłaś jest prosta, może nawet banalna, ale da się ją polubić. ^^ Polecam ci również inne mangi tej autorki, które również są utrzymane w tak lekkim tonie( prócz Dengeki Daisy...).
Wiesz, nie czytałam innych mang od pani Motomi, więc raczej się nie wypowiem w temacie podobieństwa postaci ;)
UsuńW takim razie z chęcią zapoznam się z innymi tytułami tej autorki ^^ Zwłaszcza z Dengeki Daisy, ale tu już ChiuLan zadeklarowała, że kupi, więc poczekam cierpliwie, aż ta chwila nastanie :D
I znowuż widzę tą recenzje przed sobą, ten tytuł mnie prześladuje xDDDD Ale coraz bardziej się przekonuje do tej mangi ^^
OdpowiedzUsuń